22kilo

Makłowicz w innym wydaniu

Makłowicz w innym wydaniu

Możliwość komentowania Makłowicz w innym wydaniu została wyłączona

Chyba większość Polaków, nie tylko tych zainteresowanych jakoś specjalnie kwestiami kulinarnymi, kojarzy postać Roberta Makłowicza – podróżnika i kucharza, który przygotowuje proste i bardziej skomplikowane przepisy na ekranie telewizora. Jednak z Cafe Museum wyłania się nieco inny obraz znanego kucharza. 

Nie mogłam nie zauważyć, że w Podróżach kulinarnych Roberta Makłowicza dla kucharza znacznie ciekawsze od poznawania lokalnych potraw są… alkohole. Oczywiście, jedzenie pełni w tych programach rolę znaczącą – najważniejszą obok tej informacyjno-edukacyjnej – ale wyraźnie widać, że największą przyjemność sprawia bohaterowi programu odwiedzanie lokalnych winnic i kosztowanie wina, ewentualnie mocniejszych trunków. Mogę sobie wyobrazić, że Makłowicz byłby skłonny odmówić sobie posiłku, ale nie lampki czegoś mocniejszego.

Cafe Museum jest to widoczne jeszcze bardziej – szczególnie na początku książki miałam wrażenie, że jej akcja skupia się w całości na opisach pijackich (choć umiarkowanych) przygód i trudnych poranków. Jako że opowieści tego typu nigdy specjalnie mi nie imponowały, książka początkowo nieco mnie zniechęciła. Dzielnie brnęłam jednak nadal i całe szczęście – bowiem Cafe to opowieść nie o trunkach i jedzeniu, ale o świecie, który już nie istnieje: o Mitteleuropie, o Cesarstwie Austriackim, które łączyło w jednym tworze państwowym wiele naród: Niemców, Austriaków, Słowian, Węgrów i Rumunów, nie wspominając już o nacjach mniejszych i podziałach regionalnych. Łączyło – przynajmniej według Makłowicza – o wiele lepiej i bardziej naturalnie niż dzisiejsze podziały narodowe.

Na różnych frontach Europy Środkowej

Być może początek książki nie zrobił na mnie aż takiego dobrego wrażenia również dlatego, że Makłowicz zaczyna od opisu krajów takich jak Węgry czy Austria – nie znanych mi z własnego doświadczenia. Oczywiście, opisuje je zawsze w sposób bardzo ciekawy, często odwołując się do wydarzeń historycznych, ale inaczej czyta się relacje z miejsc, które samemu się odwiedziło. Poza tym autor nie stroni od przytaczania wypowiedzi lub utworów literackich w oryginale, co często utrudnia lub wręcz uniemożliwia odbiór fragmentów książki. Tak jak jeszcze byłam w stanie domyślić się znaczenia większości pojedynczych wypowiedzi w językach słowiańskich (choć i to nie zawsze), to już piosenka w całości zacytowana po niemiecku sprawiła mi większą trudność.

cafe museum 3

Mniej więcej w połowie ksiązki Makłowicz przenosi się do rejonów znanych mi chociaż odrobinę z autopsji – do Chorwacji i Rumunii. Z radością czytałam fragmenty o rumuńskich kelnerach, którzy jako chyba jedyni na świecie przedstawiciele tego zawodu, nie bardzo starają się zrozumieć obcojęzycznego klienta. Pamiętam, że podobnie jak Makłowicz, podczas wycieczki do Rumunii zamawiałyśmy z koleżanką dania w restauracjach całkowicie na ślepo, bowiem karta dań była całkowicie nie do odcyfrowania (co ciekawe, nazwy grup dań, jak np. sałatki czy mięso są żywcem wzięte z włoskiego. Niestety, w przypadku pojedynczych dań ta zasada już nie obowiązuje, a mimo że rumuński należy do grupy rodziny języków romańskich porozumiewanie się z Rumunami w języku włoskim również okazało się niemożliwe).

Od tego momentu książki trunki – choć nadal obecne – coraz bardziej usuwają się w cień, a na pierwszy kulinarny plan wysuwają się potrawy – opisane tak żywo, że człowiek najchętniej od razu skoczyłby do śródziemnomorskiej restauracji albo chociaż do kuchni i przygotował coś wyśmienitego.

Koniec końców, książka jest ciekawa i warta przeczytania – chociażby po to, by poznać nieco inne oblicze Makłowicza, który już nie jawi się jedynie jako dobrotliwy kucharz podróżujący po rożnych zakątkach świata. Przyczepię się jeszcze do samego sposobu wydania książki: należy ona do gatunku tych – jak to mawiał jeden z moich profesorów na studiach – które należy nosić z przenośnym pulpitem do czytania. Strony są niezwykle szerokie, albumowe, co zdecydowanie utrudnia wygodne ułożenie się z książką. Część tych sporych marginesów została za to twórczo wykorzystana do zamieszczenia ciekawych rysunków.

cafe museum2