Przez ostatni miesiąc byłam na diecie wykupionej ze strony PoTreningu.pl. Dokładnie wyznaczone godziny i wielkości posiłków pozwoliły mi na zrzucenie 2 – 3 kg. Miesięczny plan żywieniowy kosztował mnie 50 zł. Jeżeli chcecie wiedzieć, co myślę o tej diecie, zapoznajcie się z poniższym tekstem.
Swojego czasu dieta 17-dniowa była dla mnie niczym objawienie. Dzięki niej nie tylko zrzuciłam nadwagę, ale również dowiedziałam się bardzo wiele na temat zdrowego odżywiania, nauczyłam się dobierać odpowiednie dla mnie porcje i unikać przetworzonego jedzenie. Niestety, po ponad 3 latach od pierwszego kontaktu z dietą dr Mike Moreno znowu zaczęłam tyć. Początkowo myślałam, że to tylko chwilowa słabość i że muszę się bardziej przyłożyć. Zaczęłam więc I cykl diety od początku i chociaż trochę schudłam – to zdecydowanie nie było już to samo. Przede wszystkim sama dieta przestała mi już odpowiadać.
Dieta 17-dniowa jest kierowana przede wszystkim do kobiet, które prowadzą siedzący tryb życia i które nie uprawiają aktywnie sportu. Taka właśnie byłam te kilka lat temu. Ale dziś jako niepracująca mama mam dużo (czasem nawet aż za dużo) ruchu, do tego lubię i chcę ćwiczyć: obecnie robię to 4 – 5 razy w tygodniu. Przy takim trybie życia dieta 17-dniowa okazała się dla mnie po prostu zbyt uboga – jednego dnia z głodu aż zaczęło mi się kręcić w głowie. Nie byłam w stanie dotrwać do trzeciego etapu, tak jak to sobie wcześniej założyłam.
Zamiast więc się męczyć, stwierdziłam, że czas zainwestować w nową dietę. Już kilka razy wcześniej przymierzałam się do zakupu diety z PoTreningu.pl, ponieważ korzystały z niej moja siostra i moja mama. Miesiąc temu stwierdziłam, że wreszcie nadszedł ten czas i wykupiłam miesięczny jadłospis. Chciałabym teraz podzielić się z Wami moimi doświadczeniami w tym temacie. Zanim jednak to zrobię zaznaczę jedną, istotną rzecz: ten wpis to nie reklama ani żaden artykuł sponsorowany. Nikt nie zapłacił mi za tą dietę, wykupiłam ją z moich własnych pieniędzy. Nikt też nie płaci mi za publikowanie tego tekstu. No dobra, teraz czuję, że możemy zaczynać.
Wykupienie diety z PoTreningu.pl
Na portalu można kupić zarówno plan żywieniowy, jak i zestaw ćwiczeń. Ja kupiłam tylko dietę, ćwiczenia robiłam we własnym zakresie. Dokładniej, robiłam wyzwanie Nowa Ty na Wiosnę z tej strony. Wyzwanie zresztą bardzo mi się podoba, jednak od tego tygodnia chcę spróbować wrócić do ćwiczenia z Chodakowską i porównać efekty.
Kupienie planu żywieniowego ma kilka etapów. Trzeba podać podstawowe informacje na swój temat, takie jak płeć, wiek, tryb życia (jest nawet opcja „aktywnie zajmuję się domem”). W następnym etapie podajemy nasz wzrost i wagę oraz zawartość tłuszczu w organizmie: do wyboru mamy kilka zdjęć różnych pań (lub panów) i wybieramy sylwetkę, która najbardziej przypomina naszą. Ja wybrałam panią z tkanką tłuszczową na poziomie 35%. Kiedy już określimy, jak wyglądamy teraz, czas na określenie naszego celu – tutaj znowu mamy do wyboru kilka typów sylwetek: chuda modelka, płaski brzuch i krągłości (mój wybór), wysportowana, bikini fitness i fitness sylwetkowy (naprawdę umięśniona). Następnie program już sam wylicza, ile powinnaś schudnąć i/lub zbudować tkanki mięśniowej. W moim przypadku szacunki były mocno… zaskakujące. Program kazał mi zrzucić kilkanaście kilogramów: z 58 do 46, czyli do mojej minimalnej zdrowej wagi (według ich własnych kalkulatorów). W moim mniemaniu moja idealna waga to 52 kg. Raz w życiu zdarzyło mi się zejść do 50 kg i to, co wtedy słyszałam, nie było komplementami, ale raczej uwagami od bliskich mi osób, że powinnam trochę więcej jeść. Zresztą ta niska waga nie była efektem diety i ćwiczeń, ale tego, że nie miałam czasu gotować, jeść, ciągle tylko karmiłam piersią mojego wiecznie głodnego synka. Stwierdziłam jednak, że po prostu zlekceważę ich wyliczenia i przestanę się odchudzać wówczas, kiedy uznam to za słuszne. Stwierdziłam, że powinny wystarczyć mi na to 2 miesiące. Na razie skończyłam jeden i nadal myślę, że może uda doprowadzić się odchudzanie do końca w ciągu następnych 30 dni. Zobaczymy.
Na kolejnym etapie podajemy już nasze preferencje na temat samej diety. Zaznaczamy ile posiłków dziennie chcemy jeść: od bodajże 3 do 7, ja zdecydowałam się na 6 posiłków. Program pyta nas, o której wstajemy i kładziemy się spać, następnie ustala godziny, w których powinniśmy jeść. Możemy też ręcznie zmienić godziny kolejnych posiłków. Za pomocą suwaków możemy też zaznaczyć, ile możemy miesięcznie wydawać na jedzenie oraz ile czasu dziennie jesteśmy w stanie poświęcać na przygotowywanie posiłków. W związku z tym program proponuje nam jedną lub kilka typów diet, np. różnorodną (ja taką miała), oszczędną, ekskluzywną itp.
Ostatni krok to płatności. Ja za mój miesięczny jadłospis płaciłam 49 zł, ale ceny te często się zmieniają ze względu na różne promocje. Można też wykupić dietę od razu na kilka miesięcy, wtedy jest też oczywiście taniej. W pakiecie dieta + ćwiczenia również się oszczędza.
Dieta w praktyce
Rozpiskę posiłków na cały miesiąc dostałam w ciągu około 2 godzin, mimo że była to niedziela wieczór. To możliwe, ponieważ diety nie układa dietetyk, ale program. Program korzysta z bazy gotowych posiłków, jedynie dostosowuje ilość kalorii i stosunek makroskładników tak, żeby klient chudnął w bezpieczny i regularny sposób. Przez cały okres diety można kontaktować się też z przydzielonym dietetykiem, ale przyznam, że nie korzystałam z tej opcji (darmowej), więc trudno wypowiadać mi się w tym temacie. Jadłospis nie jest ustawiony na sztywno. Po zalogowaniu się na swoje konto można przeglądać i drukować plan żywieniowy, a także zamieniać posiłki na inne dostępne na liście. To znaczy, że jeżeli nie masz ochoty na jajecznicę z pomidorami, możesz zamienić ją np. na kanapkę z szynką i mozzarellą albo czekoladowy koktajl bananowy. Oczywiście, to że dietę ustala program a nie dietetyk ma swoje plusy i minusy. Oczywistym plusem jest cena, bo nie sądzę, żeby jakikolwiek sensowny dietetyk brał tylko tyle pieniędzy za ułożenie sensownego jadłospisu. Z drugiej strony program nie jest człowiekiem i czasem trzeba go pilnować – raz zdarzyło mi się tak, że na śniadanie miałam wg planu jajecznicę z 2 jajek, następnie na II śniadanie kanapkę z jajkiem, jajko pojawiało się też w kolejnym posiłku. Trudno więc po prostu wydrukować sobie jadłospis, raczej trzeba go wcześniej przejrzeć i zaakceptować.
Jak wyglądają posiłki? Wszystkie składniki są podane w gramach. Bez wagi kuchennej nawet nie macie co marzyć o rozpoczynaniu tej diety. Moim zdaniem to wygodniejsze niż miary typu „pół marchewki” albo „1 jabłko”, bo owoce i warzywa mogą bardzo różnic się wielkością nawet w ramach jednego rodzaju. Przy każdym daniu podany jest prosty przepis – zresztą te danie nie wymagają jakiejś wielkiej wprawy w gotowaniu. Niestety, czasem przepisy mogłyby być lepsze. Bardzo prosty przykład: w jednym przepisie autor kazał zblendować gotowane ziemniaki i marchewkę na puree. Nie wiem, czy kiedykolwiek blendowaliście ziemniaki, ale powiem Wam, że nigdy się tego nie robi. W efekcie dostaniecie bowiem ohydną w smaku i konsystencji papkę. Ziemniaki zawsze się ugniata. Takich wpadek było kilka w ciągu całej diety, przepisy mogłoby być też lepsze w kwestii przyprawiania. Co mi osobiście nie pasowało, to ogromne ilości cebuli i czosnku, które często po prostu ignorowałam. Bo ile razy w tygodniu można jeść sałatkę z sosem czosnkowym!? Były też przepisy bardzo fajne, szczególnie jeżeli chodzi o śniadania. Różne typy omletów, syte koktajle czy serek wiejski podawany na przeróżne sposoby – część z tych przepisów na pewno wejdzie na stałe do mojego repertuaru (sprawdź np. ten przepis na serek wiejski z mandarynką)
Bardzo wygodne jest to, że dietę można sobie wydrukować (z pdf, więc nie wprowadzicie żadnych poprawek na komputerze). Można także ściągnąć sobie listę zakupów. Podoba mi się też samo konto na PoTreningu.pl – można tam wpisywać swoją aktualną wagę, mierzyć ciało w centymetrach oraz umieszczać swoje zdjęcia, które mogą (ale nie muszą) być widoczne dla innych użytkowników. Do portalu można zalogować się też np. z telefonu, co przydało mi się kilka razy, gdy zapomniałam wydrukować sobie bieżącego jadłospisu czy z powodu braku kluczowego składnika musiałam w ostatniej chwili szukać jakiegoś innego dania jako zamiennika.
Efekty diety z PoTreningu.pl
Dietę zakończyłam kilka dni wcześniej ze względu na Wielkanoc. Po świętach wrócę na właściwe tory, ale wiem, że nie przedłużę abonamentu – po prostu jeszcze raz wykorzystam ten kupiony na poprzednie 30 dni. W czasie diety schudłam 3 kg, a dzięki ćwiczeniom poprawiła się też moja sylwetka. Zgubiłam 3 centymetry w talii i po 3 centymetry w obwodzie uda. To zresztą widać, moje nogi zdecydowanie wysmuklały. Mam nadzieję, że kolejny miesiąc pozwoli mi do końca uporać się z wagowymi problemami.
W diecie bardzo podobało mi się, że właściwie nie odczuwałam głodu. W rzeczywistości przytrafiało mi się to wyłącznie wtedy, gdy spóźniałam się z jedzeniem posiłku. To niestety często wynikało z konieczności zajęcia się niezadowolonym dzieckiem właśnie wtedy, gdy była moja pora na posiłek. Czasem zamieniałam kolejność posiłków, bo zazwyczaj obiad przypadał mi akurat w czasie, gdy kładłam dziecko spać. Czasem nieco modyfikowałam przepisy z powodu braków w kuchni – gdy np. okazało się, że skończył się pomidor dodawałam do sałatki ogórka itp. Raz chyba zamiast kurczaka wykorzystałam resztkę tofu z poprzedniego dnia.
Dieta z PoTreningu.pl – moja opinia
Powoli zbliżam się już do końca tego długiego wpisu. Cieszę się, że nadal jesteś ze mną :). Mówiąc ogólnie: jestem zadowolona z tej diety, choć mam kilka uwag. Ale po kolei:
Zalety:
- nie czułam się głodna,
- małe, ale syte porcje, idealne do treningów (mogłam ćwiczyć pół godziny po śniadaniu),
- pełnoziarniste produkty (których tak bardzo brakowało mi w I cyklu diety 17-dniowej)
- zrozumiałam, jak małe powinny być moje porcje,
- znowu wyłączyłam białą mąkę z mojej diety,
- ciekawe przepisy, np. na omlet z płatkami owsianymi i twarogiem albo serek wiejski z kokosem i mandarynką,
- niska cena (za wizytę u dietetyka zapłaciłabym znacznie więcej),
- są efekty.
Wady:
- w diecie było mało warzyw i owoców, co w pewnym momencie sprawiło, że zaczęły dokuczać mi bóle żołądka; później starałam się dobierać takie posiłki, w których było najwięcej warzyw i owoców,
- bardzo dużo nabiału,
- duża powtarzalność przepisów,
- zbyt dużo czosnku i cebuli,
- w połowie diety postępy bardzo przystanęły,
- brakowało możliwości skorzystania z cheat meal :).
Nie wiem, czy wybranie aż 6 posiłków dziennie było dobrą opcją. To znaczy, na pewno to był trafny wybór jeżeli chodzi o mój apetyt – szczególnie rano lubię jeść często, ale oznaczało to także znacznie więcej przygotowywania. Powiem szczerze, że później szłam trochę na skróty i po prostu przygotowywałam pierś z kurczaka w parowarze lub w piekarniku i dodawałam ją do kolejnych posiłków, nie patrząc na to, czy miała być smażona, pieczona czy duszona ani w jaki sposób przyprawiona. Gdy nie robiłam tego przez pierwsze kilka dni, kończyło się tak, że stałam wieczorem przez 2 godziny w kuchni i przygotowywałam jedzenie na kolejny dzień.
Kiedyś wydawało mi się, że gotowanie dla rodziny i osobno dla siebie, będzie trudne. Dziś wiem, że jest na odwrót – nie wyobrażam sobie takiej diety, jak ta, dla singla. Np. potrzebuję do śniadania 11 gram suszonej moreli – kroję więc 2 i 1/3 moreli, a pozostały fragment oddaję dziecku do zjedzenia. Inny przykład: potrzebuję 25 gram świeżego ananasa – a tyle nie kupię w sklepie (a jak na złość ananas nie pojawia się w żadnym innym przepisie przez kolejne dwa tygodnie), a tak resztę mogą zjeść synek z mężem. Myślę, że gdybym była singlem to straty jedzenia byłby tak duże, że bardziej opłacało by się wykupić catering dietetyczny, niż przygotowywać jedzenie w domu.
To tyle, przynajmniej na razie. Czy ktoś z Was był kiedyś na diecie tego typu? Jakie macie przemyślenia? A może chcecie o coś spytać? Jeśli tak, to piszcie śmiało: w komentarzach lub na mojego maila.
Kto by pomyślał, że taka z pozoru prosta dieta może przynieść takie efekty. Myślę, że powinny być w większym stopniu upowszechniane wyniki badań epidemiologicznych dotyczących wpływu diety na zwalczanie nadwagi, a także zdrowie osób je stosujących. Dzięki temu wiedzielibyśmy już wcześniej, czego można się spodziewać od określonego rodzaju kuracji już na etapie przed jej rozpoczęciem.
Świetna metamorfoza, gratuluję z całego serca 😉 Też mam jeszcze 10 zbędnych kilogramów do zrzucenia, mam nadzieję że uda mi się tego pozbyć jak najszyciej!
Powodzenia, na pewno dasz radę!
W końcu jakaś prawdziwa metamorfoza ! A nie jakieś zdjęcie zmanipulowane, na potrzeby reklamy. Brawo Ci za to 🙂 I życzę dalszych efektów !
Ja z kolei mam zamiar skorzystać z ich porad odnośnie przytycia oraz treningu. Mam tylko nadzieję, iż piszą również o rozgrzewce, bo łatwo o niej zapomnieć, a później łatwo przez to o urazy.
Ja też jestem ciekawa jak wygląda taka opcja. Szczególnie trening – czy można wykonywac go w domu czy trzeba zapisać się na siłownię
3 kg w miesiąc, to całkiem nieźle.
Szybciej na pewno nie było by zdrowo.
Ja tez miałam dietę wykupioną od nich. Nie przypadła mi do gustu bo było bardzo dużo nabiału. Po tygodniu nie mogłam patrzeć na serki wiejskie i jogurty naturalne.
Mam pytanie odnośnie tej diety 17dniowej zamówiłam książkę ale chodzi mi oto czy jak ćwiczę 4 max 5razy w tygodniu ta dieta będzie dla mnie ok?
To zależy, jak intensywne są te ćwiczenia. Jeżeli to bardzo ciężki trening siłowy, to może być zbyt mało. Jeżeli jednak są to ćwiczenia aerobowe, typu Skalpel Ewy Chodakowskiej czy treningi Mel B myślę, że powinno być OK> W tej diecie sama ustalasz wielkość porcji (oczywiście z dozwolonych produktów), więc zawsze możesz po prostu jeść więcej, jeżeli poczujesz się osłabiona. Pozdrawiam i życzę sukcesu na diecie i w ćwiczeniach!
Dzięki wielkie za ten wpis! 🙂 Bardzo rzetelny i pomocny! 🙂
Świetny wpis i naprawdę rzetelny materiał. Mam bardzo dobre doświadczenia z dietą po treningu, naprawdę – jest tam całkiem sporo specjalistów, którzy nie podchodzą szablonowo do tematu odżywiania.
Natomiast, osobiście uważam, że kluczem do sukcesu jest wiedzieć co się robi. Ślepa wiara w jadłospis zgubiła już niejedną osobę. W mojej ocenie dieta musi być nie tylko zbilansowana i pełnowartościowa, ale także możliwie jak najbardziej dopasowana do oczekiwań naszych kubków smakowych. Tylko w ten sposób można zmaksymalizować dyscyplinę i zredukować ryzyko tzw. odpuszczenia i rezygnacji z założeń dietetycznych.
Dzięki za pozytywną ocenę mojego wpisu 🙂
Co do tych kubków smakowych to jednak w pełni bym się nie zgodziła, bo często jesteśmy tak przyzwyczajeni (czy wręcz uzależnieni) do jakiś smaków, że dopiero całkowita rezygnacja z nich na dłuższy czas da jakiś efekt. Tak samo można przyzwyczaić się do rzeczy, których wcześniej nie jedliśmy. Mi przejście na dietę bardzo otworzyło horyzonty smakowe