22kilo

Moje dzieci są jakieś inne

Moje dzieci są jakieś inne

4 komentarze

Na razie dawkuję moim dzieciom dostęp do telewizji czy komputera. Wydawało mi się, że trochę bajek dziennie będzie w sam raz. Ale chyba jednak zmienię podejście i dam im szerszy dostęp do Internetu, a przede wszystkim do czytania blogów i przeglądania Facebooka i Instagrama. Mogłyby się w końcu nauczyć jak się kurna zachowuje dobre dziecko w XXI wieku.

Moje dzieci mają w dupie drewniane zabawki w duchu montessori i zawsze, kurna ZAWSZE wybierają te kolorowe i grające. Im bardziej zjebany dźwięk, tym lepiej. Mój syn uważa, że plastik jest jakimś drogocennym materiałem. Wolą bajki niż kreatywno-edukacyjne zabawy, które dla nich wymyślam. Kiedy proponuję zabawę, Krzyś mówi, że woli bajki. A gdy po długim czasie udało mi się wreszcie nauczyć go, że po zabawie trzeba posprzątać, to na drugi dzień powiedział mi, że nie będzie bawił się klockami, bo to za dużo sprzątania. Gry na telefonie natomiast w ogóle sprzątania nie wymagają.

To z pewnością moja wina, bo jestem źle przygotowaną matką. Ostatnio z jakże mądrego internetu dowiedziałam się, że jak chce się zostać rodzicem, to najpierw trzeba zapoznać się z odpowiednią ilością książek na temat macierzyństwa. A ja w swojej naiwności myślałam, że wystarczy uprawiać seks bez zabezpieczeń. Zresztą w końcu kilka książek o wychowaniu dzieci też przeczytałam – i wiecie co? Ich autorzy nie znają moich dzieci.

Moje dzieci nie chcą jeść zdrowych obiadów, które dla nich szykuje. Marysia toleruje tylko słoiczki, najlepiej te dosładzane sokiem z winogron, Krzyś najchętniej żywiłby się jedynie frytkami i to dla nas wielkie święto, gdy zje na obiad 2 różne rzeczy (np mięso i pomidora). Nazywamy to zbilansowanym posiłkiem i oszukujemy się, że jedzenie kanapek z miodem kilka razy dziennie w gruncie rzeczy jest zdrowe.

Ale to nie tylko moja wina. Obwiniam też wpływ środowiska. Widzicie, dzieci moich znajomych i rodziny są równie głupie jak moje i lecą na te wszystkie złe zabawki, od spaceru wolą grę na tablecie i w ogóle w wolnym czasie nie malują obrazów ani nie rozwiązują zadań matematycznych.

Mama montessori

W sumie jestem blogerką, od wielkiego dzwonu zdarza mi się nawet pójść na jakieś blogerskie spotkanie, może więc zaprzyjaźnię się z matkami-blogerkami parentingowymi. Bo te to potrafią. Spędzają wieczory z dziećmi na przygotowywaniu ozdób świątecznych („nie, może tego nie róbmy” brzmi odpowiedź u mnie), właśnie czytałam na pewnym blogu montessori, jak to cudownie być mamą montessori. Ciągle się tylko odpoczywa, a dzięki materacowi na podłodze można się nawet chwilę zdrzemnąć. Ne wiem od czego rzeczona matka chce odpoczywać, bowiem we wpisie chwali się, że wszystko robią za nią dzieci. Najpierw same się bawią, potem idą z nią do kuchni, gdzie robią dla niej kawę, sprzątają, gdy ona robi makijaż i fryzurę. Normalnie idealna darmowa siła robocza. To znaczy idealne dzieci, chciałam powiedzieć. Potem same się ubierają i wszyscy wspólnie idą na spacer, gdzie zbierają naturalne materiały na kolejne zajęcia (u mnie „kochanie, pozbieramy dziś szyszki i potem coś z nich zrobimy”.”Nie lubię szyszek. Są brudne”), by na koniec uratować ślimaki przechodzące przez drogę. Mama w tym czasie cyka fotki na Insta.

Na tym opis dnia się kończy, domyślam się więc już sama, że potem dzieci robią obiad (bo wszak nie samą kawą ludzie żyją) i dokładniejsze porządki w domu (no bo wytrzeć szmateczką po rozsypanej kawie to jednak nie wystarczy). Domyślam się, że najstarsze dziecko wieczorem samo usypia młodsze rodzeństwo, podczas gdy rodzice uprawiają namiętny seks. Domyślam się też, że jej dzieci nigdy nie chorują, nie wybrzydzają, że nigdy nie ma brzydkiej pogody i dzieci nigdy nie żadają telefonu komórkowego, choć często widzą go w rękach mamy. Nie, w tym domu zawsze jest super. Autorka pisze też, że te wszystkie matki są takie zmęczone i sfrustrowane, bo nie są mamami montessori. A ja kurwa myślałam, że to dlatego, że ktoś im wciska jakiś nierealny, idealny obrazek macierzyństwa.

najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Hania
Gość
Hania

Świetny tekst:-)
A swoją drogą chciałabym zobaczyć na własne oczy taką idealną rodzinkę. I nie, że się potem obudzę.

Anna
Gość

Życiowy tekst, w wolnej chwili zapraszam na: ***

karina
Gość

Piekny wpis. Szczerze sie wzruszylam.