Uwielbiam kawę. Aromatyczna, pyszna, dodaje energii, a jej picie jest dla mnie rytuałem. W czasie upałów uwielbiam kawę mrożoną, ale na diecie nigdy nie zamawiam jej w kawiarniach.
Kawa, podobnie jak herbata, sama w sobie jest bezkaloryczna, dlatego można pić ją w czasie diety (oczywiście zachowując zdrowy rozsądek). Niestety, w kawiarniach liczne dodatki, takie jak cukier, syropy, śmietanka, bita śmietana itp. zamieniają ten pyszny i energetyzujący napój w bombę kaloryczną. Najgorzej jest właśnie w przypadku kawy mrożonej – podczas gdy możemy zamówić „czarną kawę” na ciepło, to w przypadku tej mrożonej taka opcja po prostu nie istnieje. Zupełnie jakby przygotowanie zimnej kawy bez lodów, bitej śmietany i słodkiego syropu było niemożliwe.
Dlatego kawę mrożoną piję głównie w domu. Jej zrobienie jest bardzo proste: do wysokiej szklanki wsypuję łyżeczkę kawy rozpuszczalnej (obecnie zbożowej), zalewam odrobiną wrzątku i mieszam. Następnie dolewam zimnej wody i zimnego mleka (można nalać samego mleka, można pomieszać je z wodą pół na pół, można dać więcej wody niż mleka – wszystko zależy od naszych indywidualnych upodobań. Im więcej mleka, tym więcej kalorii będzie mieć kawa). Zostawiam trochę miejsca na kilka kostek lodu, wkładam słomki i gotowe!
Chyba Pani nigdy nie słyszała o Cold Brew albo dripach z lodem 😉
Ja właśnie sączę sobie czarną Kolumbię z kostkami lodu. Pycha. I zero kcal!