22kilo

Warsztaty kulinarne na See Blogers Gdynia

Warsztaty kulinarne na See Blogers Gdynia

8 komentarzy

Mam trochę wyrzuty sumienia, bo zamiast wymyślać nowe przepisy i dzielić się z Wami błyskotliwymi radami, nie publikuję nic od dwóch tygodni, a cały weekend spędzam na blogerskim spotkaniu See Bloggers Gdynia. Ale pewnie macie już dość słuchania moich wymówek i skarżenia się na brak czasu. Chcę podzielić się z Wami moimi wrażeniami i zdobytą wiedzą (brałam w tym czasie udział w kilku warsztatach kulinarnych). Może więc przynajmniej chociaż pośrednio się czegoś nauczycie. Albo tylko pośmiejecie z nas, blogerów. Zapraszam.

Swoją drogą to najwyższy czas na publikację relacji. Moja mama dzwoniła do mnie już rano (w poniedziałek), bo chciała przeczytać na blogu relację, a tak musi dowiedzieć się wszystkiego ode mnie osobiście ;).

Zacznijmy od standardów. See Bloggers to duża konferencja dla polskich blogerów i influencerów, czyli ludzi którzy niekoniecznie mają blogi, ale prowadzą modne konta na FB czy Instagramie. W tym roku odbyła się jej piąta edycja, na której było 1500 miejsc. Decydowała nie kolejność, ale jakość zgłoszeń. W poprzednich latach zapraszano o około połowę mniej i ja np. się nie dostawałam. Z drugiej strony, „starzy wyjadacze” narzekali, że w tym roku przyjęto tak dużo osób. Wcześniej nie było takich tłumów, a marki naprawdę się starały, żeby przyciągnąć uwagę bloggerów. Teraz było trochę na odwrót. Impreza odbyła się 22 – 23 lipca w Pomorskim Parku Naukowo-Technologicznym w Gdyni, czyli jakieś 15 minut jazdy autem dla mnie.

W czasie wydarzenia odbywały się otwarte wykłady na różne tematy związane z tematyką planowania. Jedyny, na którym byłam przez chwilę, dotyczył hejtowania bloggerów. Jestem na szczęście zbyt mało popularna, żeby hejt mnie dosięgał, w całej mojej blogerskiej karierze zdarzyły mi się może 2 – 3 nieprzyjemne komentarze. No cóż, teraz już wiem, jak na nie reagować. Oprócz otwartych prelekcji były też warsztaty na różne tematy – z racji tematyki mojego bloga zapisałam się na same kulinarne ;). Z warsztatami nie było do końca różowo, ponieważ miejsc było mało, chętnych dużo. To, że udało mi się zapisać aż na 4 warsztaty i 1 bitwę, zakrawało na istny cud i było spowodowane tym, że nieco na ślepo klikałam szybko. No i nie byłam chciwa ;). Ale smutne jest tak naprawdę nie to, że mi udało się zapisać na tyle warsztatów, podczas gdy było sporo ludzi, którzy nie dali rady zapisać się na nic. Smutne było to, że na wielu warsztatach były wolne miejsca – zapisani uczestnicy po prostu się nie pojawiali. W niedzielę zdarzało się wręcz, że organizatorzy zaganiali ludzi z korytarza na warsztaty, żeby nie było pusto. Ludzie, trochę odpowiedzialności!

Warsztaty kulinarne

20170722_121956

Z szefem Seeletso. „Lecimy z kabaretem” – to była myśl przewodnia tych warsztatów. Bo gotowanie powinno być zabawą!

Dzisiaj gotowanie z dziećmi jest modne i wiele się o tym mówi. Ale gdy ja byłam dzieckiem, w moim domu gotowała mama. Nasze (czyli moje i siostry) obowiązki ograniczały się do posprzątania w kuchni, obrania ziemniaków czy wstawienia makaronu, resztę robiła mama. Nie wyganiała mnie z kuchni, ale na aktywny udział w trudniejszych czynnościach nie było co liczyć. Nawet kiedy już po wyprowadzce wpadłam na wspólne robienie gołąbków (o którym zresztą pisałam na blogu tutaj), zdecydowana większość pracy była wykonana gdy przyszłam, a mi zostało do zrobienia mycie liści kapusty ;). Zdecydowaną większość moje wiedzy kulinarnej zdobywałam więc na własną rękę albo wykonując dania z książek kucharskich albo później modyfikując znane przepisy tak, bym mogła jeść je na diecie. To nie była zła droga i z pewnością wiele się dzięki temu nauczyłam.

Jednak praca pod okiem profesjonalnych kucharzy to coś zupełnie innego. Czasem wystarczy, że ktoś pokaże ci jak prawidłowo trzymać nóż podczas krojenia skórki z pomarańczy, a już masz 15 minut pracy mniej. Fascynuje mnie też zawsze lekkość, z jaką kucharze dodają do wszystkiego ogromne ilości soli i przypraw i jak bogato okraszają wszystko masłem. To rzeczy, których nie wyczyta się w książkach kucharskich.

Książę i kucharze

Brałam udział aż w czterech warsztatach: pierwsze prowadził chef Joseph „Józek” Seeletso, którego może kojarzycie jako jurora I i II edycji polskiego Top Chefa. Z ciekawostek dodam, że chef pochodzi z Botswany, z rodziny książęcej. To z pewnością były najzabawniejsze warsztaty, a przygotowany na nich łosoś pieczony z morelami był pyszny, a na dodatek prosty do odtworzenia w domu. Jednak ze wszystkich warsztatów te były najbardziej show i nauczyłam się na nich zdecydowanie najmniej. Przykre było też, że z powodu braku czasu pieczone w soli morskiej kiwi zamiast do degustacji trafiły do… śmietnika. W czasach, gdy tak wiele mówi się o niemarnowaniu żywności, jest to wręcz niesmaczne.

Zresztą brak czasu towarzyszył wszystkim warsztatom. Nie ze względu na źle zaplanowaną przez kucharzy pracę, ale z powodów niezależnych, np. wysiadającego sprzętu. „Wydawka”, czyli nałożenie dań na talerz, była robiona na szybko, jedliśmy dosłownie w biegu, podczas gdy wolontariuszki (super dziewczyny, pozdrowienia!) sprzątały już w drugim kącie sali, a uczestnicy kolejnych warsztatów przestępowali niecierpliwie z nogi na nogę.

Brałam też udział w warsztatach prowadzonych przez Macieja Majewskiego (warsztaty z kuchni polsko-francuskiej). Tutaj zdecydowanie nie było już show, ale wiele cierpliwej pracy i na tych warsztatach nauczyłam się o wiele więcej. Ponieważ zazwyczaj dzieliliśmy się na małe grupy skupione na wąskim zadaniu, nie wszystkiego mogłam spróbować osobiście. Żałowałam trochę, że nie mogłam filetować pstrąga, ponieważ kompletnie nie potrafię tego robić. Uczyłam się za to robić świetne roladki z kurczaka, więc wiem już jak je dobrze zawijać. To było w sobotę. W niedzielę zaś pracowaliśmy nad deserami, ja przede wszystkim nad tartą tatin z brzoskwiniami, podaną na karmelu i musie brzoskwiniowym. Tutaj kopnęło mnie wyróżnienie, bo byłam (poniekąd) odpowiedzialna za doprawienie solą solonego karmelu. Tak, jak, która prawie nie używa soli i ogólnie czuje się kiepsko w doprawianiu. Ręce mi się dosłownie trzęsły. Ale dowiedziałam się, że trzeba dać karmelowi naprawdę sporo czasu, by sól dobrze się rozpuściła – jeśli kiedyś przesoliliście słony karmel to już wiecie dlaczego. Zajrzyjcie na Instagram chefa Majewskiego, ma tam naprawdę piękne dania (https://www.instagram.com/cuisinier_memento)

20170722_172037

Z szefem Olmą

Na warsztatach z Sebastianem Olmą robiliśmy chłodniki – jak wytłumaczył chef, spodziewał się 30 stopniowych upałów. Tutaj w dużej mierze zajmowałam się… obieraniem orzechów, które za cholerę nie chciały się uprażyć w piekarniku. Wina piekarnika, a raczej jego podłączenia: do gniazdka, nie do siły. Zresztą co chwilę któraś z płyt grzewczych nie grzała albo piekarnik wysiadał. Myślę, że Siemensowi, który był tu sponsorem, nie do końca o taką reklamę chodziło ;). Od chefa Olmy (uczestnika jednej z edycji Top Chefa) dostałam nawet zjebkę, że mało się staram przy dekorowaniu dań w trakcie wydawki. Oj, gdyby chef mnie znał, wiedziałby, że to szczyt moich możliwości. Ale był też jedyną osobą, która zwracała uwagę blogerkom, że jak trzeba gotować, to trzeba gotować, a nie cykać fotki. Niektórzy niestety chyba nie skumali jaki jest cel warsztatów kulinarnych. Zamiast gotować (albo chociaż pozwolić innym wygodnie gotować) robili relacje. Nie zaufałabym takiemu blogerowi.

Mam nadzieję, że w najbliższym czasie przynajmniej część dań Wam zaprezentuję, choć niestety większość nie nadaje się dla osób na diecie. Ale może coś przemycę ;). Planuję napisać też drugą część relacji, poświęconą samej imprezie, mam nadzieję, że wena mnie nie opuści. Pozdrawiam i do usłyszenia!

20170722_170133

Przygotowane do chłodnika. Pokrojona w paseczki szynka, jajka które miały być na miękko i te nieszczęsne orzechy. Zaraz zostaną zalane gorzkim chłodnikiem z rukolą

20170722_114732

Łosoś pieczony ze świeżym tymiankiem i morelami (których nie ma na zdjęciu). Pyszności!

najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Iza
Gość

Nigdy nie byłam na warsztatach kulinarnych na SeeBloggers, ale mam wrażenie, że to chyba jedne z nielicznych warsztatów, które właśnie nimi są, a nie prelekcją prowadzącego 🙂 I można się czegoś nauczyć. Uwielbiam gotować, więc może za rok się na któreś zapiszę. Tak, przykre było to, że ludzie się pozapisywali na warsztaty, a miejsca zostały wolne. Niektórzy nie zdążyli na nic, albo przepadły im upatrzone. Mi akurat nie, bo chciałam tylko trzy i na nie się dostałam (i byłam). I faktycznie mam wrażenie, że to coraz bardziej festiwal marek, jednak wśród wielu sponsorowanych warsztatów, można też znaleźć perełki i czegoś… Czytaj więcej »

Paweł
Gość

Psst! Przy kliknięciu w powiększenie zdjęcia pojawiają się obrócone 🙂

Maleńka bloguje
Gość

Żałuję, że nie zapisałam się na żadne warsztaty kulinarne – byłam święcie przekonana, że będę tam kołem u wozu, a teraz myślę, że mogłabym się czegoś poduczyć 😉

zuzanna
Gość

hej, nie zauważyłam problemów z piekarnikami i płytami Siemens. ale skoro tak było – to zupełnie niefajna reklama sprzętu 😉
też jestem pod wrażeniem Chefów, cudnie było ich spotkać. Joseph jest niezwykłym showmenem. mnie urzekł Maciej Majewski, a jego dania na IG są po prostu piękne…
zapisy na warsztaty to porażka organizatorów… powinno być zupełnie inaczej zorganizowane.

Odchudzanie w 90 dni
Gość

Super. Warsztaty to miejsce gdzie można dowiedzieć się wielu nowych, ciekawych rzeczy (przepisów) co w dbaniu o siebie zapobiega znużeniu. No i poznać nowych ludzi 🙂