22kilo

Drugie oblicze kaszy, czyli recenzja Qmam kasze

Drugie oblicze kaszy, czyli recenzja Qmam kasze

Możliwość komentowania Drugie oblicze kaszy, czyli recenzja Qmam kasze została wyłączona

Dziś publikuję zapowiadaną od jakiegoś czasu recenzję książki Mai Sobczak Qmam kasze, czyli powrót do korzeni. Od razu powiem, że jeszcze nigdy nie ugotowałam tak wielu przepisów z jednej książki kucharskiej w tak krótkim czasie. 

Z przepisami Mai Sobczak po raz pierwszy spotkałam się wcale nie na jej blogu, ale przy lekturze magazynu „Kuchnia”, w którym blogerka ma swoją stałą kolumnę. Muszę przyznać, że jej teksty i przepisy nie przypadły mi do gustu – wegańskie lub przynajmniej wegetariańskie dania gotowane dla jej syna Hugisława oraz pełne zachwytu nad życiem teksty, które dla mnie nie brzmiały jakoś szczerze. No bo jak np. można pisać tekst i zwracać się ciągle do upersonifikowanego Czerwca i raz po raz powtarzać, jak to cudownie, że już trwa czerwiec, kiedy ja czytam ten tekst już w maju, a autorka musiała przecież napisać go zanim najnowszy numer trafił do księgarni. NO JAK?

Mówiąc już jednak bardziej serio: do przepisów Mai przekonałam się po listopadowym numerze „Kuchni”, w którym pojawia się kilka jej przepisów na dania z dyni. Uwielbiam dynię i nie trzeba było mnie długo przekonywać, żeby spróbować odtworzyć je w domu – właściwie to spróbowałam prawie wszystkich (na swoją kolej czeka jeszcze dżem dyniowo-jabłkowy, ale na kopytka dyniowo-rozmarynowe przepis znajdziecie tutaj). A że zbiegło to się mniej więcej z premierą Qmam kasze, postanowiłam dać tej pozycji szansę i zamówiłam ją sobie w prezencie.

Wszystko co chcielibyście wiedzieć o kaszach

Zawsze czytam wstępy w książkach (tak samo jak podziękowania i dedykacje – takie polonistyczne skrzywienie), tutaj zaś nieprzeczytanie wstępu byłoby grzechem. Przez kilkadziesiąt stron Maia opowiada nie tylko o swoich wspomnieniach i doświadczeniach kulinarnych, ale przede wszystkim bardzo konkretnie opowiada o kaszach, które są podstawą prezentowanych przepisów. Naprawdę sporo dowiedziałam się o różnych typach kaszy – z czego i jak się je przygotowuje, jakie mają właściwości smakowe i lecznicze, pojawia się tutaj także podział na kasze glutenowe i bezglutenowe.

Oczywiście w książce najważniejsze są przepisy podzielone na trzy kategorie: Początek, Środek i Słodki Koniec. Takie rozplanowanie ma swoje zalety – wszak nikt nie powiedział, że „Słodka polenta kukurydziana z brzoskwinią, jabłkiem i gorzką czekoladą” (z działu Początek) musi być jedzona akurat na śniadanie, a nie np. na podwieczorek, a „Tarta owsiana z rabarbarowo-truskawkową miłością” ze Słodkiego Końca nie może stanowić idealnego początku dnia.

Zaczynając czytać książkę sądziłam, że skorzystam przede wszystkim z przepisów na fajne śniadania i zdrowe słodycze, okazało się jednak, że najczęściej sięgałam do sekcji Środek. Przepis na jaglanego hamburgera (moją wersję możecie znaleźć tutaj), którego przygotowałam jako pierwsze danie z książki, tak mi się spodobał, że nie mogłam się oprzeć kolejnym potrawom. Ponadto, pomysłowe sałatki na bazie kasz były bardzo syte i smaczne i idealnie sprawdziły się w czasie mojego eksperymentu bezglutenowego (o którym pisałam tutaj). Maia sięga też po inne niż ja produkty w kuchni, więc mogłam spróbować nowych smaków, co było świetnym kulinarnym doświadczeniem.

Jeżeli chodzi o same przepisy, to napisane są w prosty, przystępny sposób i okraszane pięknymi, prostymi i nieprzestylizowanymi zdjęciami. Jedyny problem to proporcje: dwa razy robiłam sałatki, w których stosunek warzyw do kaszy był zdecydowanie zbyt duży. Tak było np. w przypadku „Jaglanej z modrą kapustą i śliwkami” – po poszatkowaniu 3 liści kapusty okazało się, że modra zajmuje całą sporą patelnię, podczas gdy pozostałe dodatki całkowicie giną w niej. Poza tym, taka ilość to na pewno znacznie więcej niż sugerowana jedna porcja. Ktoś mógłby powiedzieć, że ilość dodatków to kwestia gustu, jednak zdjęcie również sugeruje bardziej zrównoważone ilości składników.

Czy to dobry moment na książkę?

W ostatnich dwóch-trzech miesiącach rynek został zalany blogerskimi książkami kucharskimi. Dlaczego niemal wszystkie pojawiły się w jednym czasie? Czy Polacy kupują aż tak dużo książek tego typu? Zastanawiam się, bo wiem, że sama chętnie stałabym się właścicielką kilku z nich, ale niestety nie mieści się to w moim budżecie. Mam wrażenie, że wydawnictwa mogły trochę lepiej to rozplanować. Szczególnie, że Qmam kasze to pozycja bardzo sezonowa, pełna świeżych owoców i warzyw, o których na przełomie jesieni i zimy mogę tylko pomarzyć. Przez to wiele przepisów z książki będzie musiało przeczekać do wiosny na półce i czekać cierpliwie na swoją kolej. W niczym to nie ujmuje oczywiście samej książce i jest raczej czymś, o czym powinien był myśleć wydawca, a nie autorka.

A, i jeszcze jedno. Książkę naprawdę warto kupić, ale raczej unikałabym księgarni stacjonarnych. Cena na okładce to 39,99 zł, jednak większość księgarni internetowych sprzedaje ją po dwadzieścia kilka złotych (sprawdźcie ten link). Dzięki tej oszczędności być może już niedługo będę mogła podzielić się z Wami kolejną recenzją najnowszej książki kucharskiej :).

qmam kasze4

qmam kasze3

qmam kasze2

qmam kasze