22kilo

Powrót do formy: tydzień 15

Powrót do formy: tydzień 15

2 komentarze

Dobra wiadomość jest taka, że udało mi się schudnąć pół kilo. Zła jest taka, że to ciągle trochę zbyt mało, by zmieścić się w sukienkę. A wesele już w piątek. 

Jest niedziela 9 rano. Po tym jak dziecko obudziło się po 6, pobawiło i zjadło mam wreszcie dłuższą chwilę dla siebie. Czasu starczyło nie tylko na prysznic, ale nawet na suszenie włosów, przygotowanie śniadania i zmierzenie sukienki. Ta zaś prezentuje się lepiej niż ostatnio, niemniej jednak dziś mierzyłam ją na prawie pusty żołądek. Gdyby nie karmienie piersią mogłabym sobie zafundować jednodniową głodówkę, a tak trzeba schudnąć bardziej mozolnymi sposobami.

Przez cały tydzień, dzień w dzień, waga jak zaklęta pokazywała dokładnie tą samą wagę: 57,1. Konsekwencja godna podziwu. Dopiero dziś coś drgnęło i waga spadła do magicznego 56,6 – i chociaż ta wartość już niedługo pewnie zacznie grać mi na nerwy, to w pierwszej chwili każde przejście do następnego kilograma wywołuje u mnie ogromną euforię. Zasłużoną, bo im bliżej wymarzonej wagi, tym walka o każdy kilogram jest trudniejsza.

Tydzień temu minęły dokładnie trzy miesiące od rozwiązania. To idealny moment, by rozpocząć ćwiczenia takie jak brzuszki, które nie są wskazane wcześniej u kobiet po cesarce. Wystarczyło kilka dziesiątek tych prostych ćwiczeń, bym poczuła się niczym młoda bogini o jędrnej skórze i mięśniach z żelaza, mimo że całkowicie zdaję sobie sprawę, jak w rzeczywistości niewielki wpływ miały na mnie i mój wygląd. Zakwasy podczas kolejnej serii na drugi dzień były jak powrót dawno niewidzianego przyjaciela i sprawiły, że poczułam się jeszcze bardziej fit.

Niestety, właśnie gdy zaczynałam się czuć jak najlepszy sportowiec w kraju, dopadło mnie przeziębienie, a robienie brzuszków z cieknącym nosem nie należy do najprzyjemniejszych, zaufajcie mi. Ćwiczenia więc wypadło przerwać i teraz mogę jedynie mieć nadzieję, że na wesele nie pójdę z zaczerwienionym od smarkania nosem.

To zresztą nie jedyny problem związany z weselem, jeżeli mam być szczera. Nasz cudowny plan zakładał, że w czasie uroczystości małego na spacer zabierze babcia, a my w tym czasie spokojnie zjemy obiad, przypatrzymy się pierwszemu tańcowi, ba, może sami nawet uderzymy na parkiet. Ten plan ma jednak dwa trudne do zrealizowania założenia: po pierwsze, dziecko musi współpracować i grzecznie spać, a po drugie, co teraz wydaje się być prawie niemożliwe, pogoda musi sprzyjać, bo dwu – trzy godzinny spacer podczas ulewy nie wchodzi raczej w grę.

Ale dość już o problemach. W minionym tygodniu zaczęłam przykładać znacznie większą uwagę do drugiego śniadania, które zjadam zawsze w czasie spaceru z dzieckiem. Pokrojone jabłuszko lub brzoskwinia, najlepiej w towarzystwie batonika muesli (no dobra, raczej dwóch lub trzech) sprawiają, że aż chce się chodzić, a moje myśli nie krążą wokół zapytania: co zjeść oraz gdzie to kupić? Myślę, że to właśnie one pozwoliły mi zgubić wspomniane pół kilograma. Plan na przyszły tydzień jest więc prosty – powrót do ćwiczeń, ścisłe przestrzeganie diety, zdrowe drugie śniadania oraz, oczywiście, codzienne stawanie na wadze. Może się uda.

najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Martyna
Gość
Martyna

1) Na piątek zapowiadają piękną pogodę, więc może jednak spacer się uda.
2) Przygaszone światła na weselu sprawią, że nikt nie zauważy przyciasnej sukienki,a na początek możesz np. nałożyć żakiet
3) Statystyki mówią, że ponad 50% kobiet podczas przyjęć weselnych ma na sobie ubrania za małe o co najmniej 1 rozmiar (sama widziałam) 🙂
4) Powodzenia! 🙂