W tym tygodniu udało mi się osiągnąć mój mniejszy cel i schudnąć do 55kg. Przynajmniej poniekąd…
Postanowiłam usprawnić moją walkę ze zbędnymi kilogramami kupując nową, dokładniejszą wagę – poprzednia „tradycyjna” była już dobrze wysłużona i trzeba było tarować ją ręcznie przed każdym ważeniem. Nowa, elektroniczna, choć pozbawiona takich bajerów jak możliwość zmierzenia zawartości tkanki tłuszczowej w organizmie (całe szczęście) nadrabia wyglądem i niską ceną. Jak się okazało ma jednak pewną istotną wagę.
Wyszło otóż na jaw, że poprzednia waga odejmowała przy każdym ważeniu aż 3 kilo! Okazuje się więc, że wcale nie ważę 55kg, ale 58! I mimo że przecież nie sprawiło to, że PRZYBRAŁAM te trzy kilogramy, to właśnie tak się czuję. Z niechęcią spoglądam w lustro, ubrania też wydają się jakby mniejsze, ehh, nie poprawiło mi to humoru.
No ale nic, ważne że waga jest coraz niższa i że schudłam już 16 z 19 kilogramów. Właściwie to mówiąc o tym w ten sposób brzmi to nawet całkiem nieźle, no nie?
Od dzisiaj, czyli w poniedziałek, rozpoczęłam z rodzinką krótki urlop, który w większości ma polegać na spacerowaniu (Myślęcinek to przede wszystkim świetne trasy spacerowe, idealne dla dziecka w wózku), liczę więc na kolejny spadek wagi. A wy, macie jakieś sprawdzone wakacyjne sposoby na odchudzanie się?
Najnowsze komentarze