Choć nie widać tego za oknem, dziś rozpoczęła się astronomiczna wiosna. Ja zaś postanowiłam przejść na dietę. Wyjątkowo tym razem nie jest to Dieta 17-dniowa.
Może z dietami jest jak z kosmetykami – najpierw czynią cuda, ale później ich efekty stają się coraz mniejsze, aż w końcu właściwie przestają działać. Może dieta 17-dniowa po prostu nie jest już dietą dla mnie. Kiedy chudłam dzięki niej 22 kilo, prowadziłam siedzący tryb życia i nie uprawiałam niemal żadnych ćwiczeń. Teraz zaś chciałam ćwiczyć, bo wiem, że potrzebuję przede wszystkim wymodelowania sylwetki, żeby w końcu wyglądać tak, jakbym chciała. Nie spędzam też 8 godzin za biurkiem, ale biegam za Małym przez większą część dnia.
Dlatego postanowiłam spróbować czegoś nowego i wykupiłam gotowy plan żywieniowy w Internecie. Przedtem korzystały z niego moja mama i siostra i były zadowolone, dlatego ja również zdecydowałam się na takie rozwiązanie. Mogę Wam zdradzić, że sama dieta kosztowała mnie 49,99 zł miesięcznie. Podałam moje dane takie jak wzrost, waga, wymiary i ilość tłuszczu w organizmie oraz mój docelowy wygląd. Strona automatycznie wyliczyła mi, ile powinnam schudnąć – co ciekawego, nie tylko tłuszczu, ale też prawie kilogram tkanki tłuszczowej. OK, te wyliczenia chyba nie są zbyt akuratne, ponieważ zakładają, że moja idealna waga to 46 kg 🙂 Moim zdaniem moja optymalna waga to 52 kg, przy 51 wszyscy mówili mi raczej, że powinnam coś zjeść. Według BMI zaś 46 to poniżej mojej zdrowej diety. Według programu mój cel powinnam osiągnąć za dwa miesiące. Oczywiście, jeżeli stwierdzę w jakimś momencie, że ważę już zbyt mało, po prostu przerwę dietę wcześniej.
Według mojego planu powinnam spożywać 6 posiłków dziennie. Mogłam zdecydować się na 5, ale wydawało mi się, że tak będzie lepiej. Czy to była dobra decyzja? Nie jestem przekonana, bo to jednak zawsze więcej gotowania, więcej sprzątania, no i więcej zakupów. Jeżeli chodzi o same posiłki: przepisy są proste i podane z aptekarską precyzją – czasem jednego składnika trzeba dodać dosłownie 1 gram. Obawiałam się, że takie gotowanie przy dziecku będzie trudne, ale poradziłam sobie. Szczerze mówiąc, to gdyby nie dziecko, czy ogólniej – rodzina, marnowałyby mi się ogromne ilości jedzenia. A tak zawsze dziecko może zjeść pozostałe 113 g serka wiejskiego i 7 kawałków mandarynki ;).
Robi się późno, czas już kończyć, choć chciałabym podzielić się z Wami jeszcze kilkoma przemyśleniami na temat diety. Dziś przez cały dzień dzielnie robiłam zdjęcia spożywanych przeze mnie potraw, na wypadek gdybyście byli ciekawi, co można jeść podczas diety. Ich jakość jest kiepska, ponieważ robiłam je na szybko moim telefonem. Myślę, że w przyszłości część z przepisów pojawi się na blogu, tak więc zaglądajcie na bieżąco.
Foto na górze: Pixabay.com
Powodzenia, trzymam kciuki 🙂